niedziela, 1 marca 2015

Rozdział II

Emma osunęła się po ścianie, kaszląc i zasłaniając ręką usta. Cieszyła, że chociaż udało jej się dostać do domu i nie zemdleć. Usłyszała za sobą kroki Rose i nagle w jej ciele wezbrało przerażenie. Ona nie może mnie tak zobaczyć, pomyślała akurat w momencie, gdy siostra z cichym okrzykiem opadła obok niej na podłogę i położyła jej dłoń na ramieniu.
-Em, co się dzieje?! Em, słyszysz mnie? - gdy Emma nie odpowiedziała, męczona kaszlem, Rose podniosła głowę rozglądając się za jakimś lekarstwem, lecz niczego takiego nie miały w domu. - Em? Już lepiej? - zapytała, gdy atak ustał, a Emma pokiwała głową, ocierając usta wierzchem dłoni. Wstała z podłogi i ruszyła w stronę kuchni, ale już po chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa i runęła na ziemię jak szmaciana lalka. Rose krzyknęła przerażona. Emma nie miała nawet siły zamortyzować upadku rękami, więc przywaliła twarzą o zimną podłogę, a ból rozdarł jej głowę. Rose już przy niej była, mówiąc coś do niej piskliwym ze strachu głosem, ale Emma nie słyszała jej słów. W uszach jej szumiało, a głowa zdawała się płonąć żywym ogniem. Chciała się podnieść, ale ręka jej ujechała i znów uderzyła głową o ziemię.
Zacisnęła dłonie w pięści, chowając twarz przed oczami Rose. Łzy płynęły po jej rozpalonej twarzy, gdy przyciskała twarz z całej siły do chłodnej podłogi. Nie chciała, by siostra kiedykolwiek musiała ją taką oglądać. Bezsilną i słabą. Powinna być silna, powinna zapewnić Rose bezpieczeństwo, powinna walczyć.. ale z jej zdrowiem było to bardzo trudne.
-Emma?! Na litość boską odpowiedz mi, proszę! Emma, słyszysz mnie? Co się dzieje? Emma! Jak mam ci pomóc? Co mam robić? - głos Rose przedarł się przez zamęt w jej głowie. Emma mocniej zacisnęła pięści, a paznokcie wbiły jej się w skórę.
-Zostaw mnie w spokoju, Rose. - szepnęła głosem schrypniętym od kaszlu i płaczu. Rose drgnęła, jakby siostra ją uderzyła, po czym odetchnęła głęboko.
-To przez to, że wyszłam z domu jesteś taka zła? Bo pierwszy raz od kilku miesięcy wyszłam z ukrycia? O to się złościsz? Dobrze! Dobrze, już nigdy nie wyjdę, ale teraz powiedz mi co mam zrobić, żebyś poczuła się lepiej! - krzyknęła zrozpaczona, a Emma przymknęła powieki, czując straszne zmęczenie.
-Nic nie rób. To minie. - odparła cicho, zamykając oczy. Jęknęła, gdy jej głowę przeszył kujący ból, a Rose spojrzała na nią przerażona.
-Minie? Skąd wiesz? Miałaś tak już kiedyś? I mi nie powiedziałaś? - zapytała Rose z paniką w głosie.
-Rose, proszę, bądź cicho. - szepnęła Emma, czując tępe pulsowanie w skroniach. Rose pokiwała głową, mimo iż siostra jej nie widziała. Siedziały więc w milczeniu, a Emma miała wrażenie, jakby straciła władzę nad całym ciałem. Czuła się taka słaba, że miała ochotę krzyczeć, ale nawet na to nie miała siły.
Po kilku minutach ciszy pulsowanie w jej głowie ustało i mimo iż dalej czuła się wyczerpana, zebrała w sobie resztkę sił i z wielkim trudem usiadła, opierając się plecami o ścianę. Rose chciała jej pomóc, ale widząc minę siostry zrezygnowała. Siedziały teraz koło siebie, Rose w milczeniu wpatrując się w swoje dłonie, a Emma oddychając ciężko.
-Już lepiej? - zapytała Rose niepewnie. Emma spojrzała na nią przelotnie, a widząc jej przestraszoną minę, poczuła się winna. Uśmiechnęła się z trudem.
-Tak. Nie martw się. To nic poważnego. - odparła, a siostra rzuciła jej niedowierzające spojrzenie.
-Nic poważnego? Myślałam, że umierasz! - krzyknęła, a w jej głos wdarła się nuta paniki. Emma pokręciła powoli głową, myśląc czy lepiej ją okłamać, czy lepiej nic nie mówić. Jednak gdy spojrzała w przerażone oczy siostry, stwierdziła z lekkim zaskoczeniem, że nie chce ani tego ani tego. Chciała powiedzieć jej prawdę. Chciała powiedzieć jej, że te ataki ma za każdym razem, gdy wykonuje większy wysiłek. Chciała jej powiedzieć co się stało z ich rodzicami. Chciała jej powiedzieć dlaczego nie pozwala jej wychodzić na zewnątrz. Jednak słowa nie mogły jej przejść przez gardło.
Wbiła wzrok w swoje buty, postanawiając przemilczeć sprawę. Po chwili Rose westchnęła głośno i wstała.
-Jak nie chcesz to nie mów. Raany. Tyle zachodu o kilka wyjaśnień. Przecież nie proszę cię o pistolet. Choć gdybym cię poprosiła, pewnie byś jakoś zaprotestowała czy coś, a to już jakiś wstęp do rozmowy. - burknęła, najwyraźniej starając się poprawić jej humor. Emma uśmiechnęła się lekko, kryjąc twarz za kurtyną czarnych włosów.
-Daj spokój, nawet bym z tobą o tym nie rozmawiała. - szepnęła, a Rose się uśmiechnęła.
-Taa, wiem. - odparła i podeszła do siostry. Schyliła się i przerzuciła sobie jej rękę przez ramię. Emma próbowała protestować, ale Rose ją uciszyła. - Pozwól sobie pomóc. Chyba, że chcesz całą noc spędzić na podłodze.
Emma przewróciła oczami, ale pozwoliła, by Rose pomogła jej wstać. Ruszyły powoli w stronę ich pokoju, a Rose nawijała jak zawsze. Mówiła o tym jak wyszła z domu i prosiła, by Emma się na nią nie złościła z tego powodu. Obiecała też, że nigdy więcej nie wyjdzie. Dotarły do pokoju i choć Emma powiedziała, że da sobie radę, Rose nie puściła jej aż nie dotarły do łóżka, a i tam położyła siostrę w swoim łóżku, by ta nie musiała się wspinać po drabince.
Gdy Emma westchnęła przeciągle, układając się w łóżku, Rose rozmasowywała sobie ramię.
-Ale ty jesteś ciężka. Prawie mi ramię urwało. - powiedziała nadąsana, a Emma uśmiechnęła się sennie. Była tak wyczerpana, że nie miała siły otworzyć oczu.
-Bardzo zabawne, Rose. - mruknęła tylko, odpływając już do świata snów. Rose uśmiechnęła się, ale od razu spoważniała. Uklękła przy łóżku już śpiącej siostry i spojrzała na nią zaniepokojona. Emma była trupio blada, włosy kleiły jej się do spoconego czoła, wargi były sine, a cienie pod oczami bardzo wyraźne.
-Co się z tobą dzieje, Em? - zapytała Rose cicho, biorąc dłoń siostry w swoje dłonie i wsłuchując się w jej miarowy oddech. Położyła głowę na ich złączonych dłoniach i czuwała.


* * *


Rano przy śniadaniu Rose bardzo uważnie przyglądała się Emmie. Siedziała naprzeciwko niej przy stole w kuchni i z brodą opartą na dłoniach wpatrywała się w jedzącą Emmę. W końcu starsza siostra nie wytrzymała i z hukiem odłożyła bułkę na stół, wbijając rozdrażniony wzrok w Rose.
-Przestań tak wytrzeszczać na mnie te gały. Już ci mówiłam, że nic mi nie jest. - warknęła, a Rose prychnęła nadąsana.
-Nie wytrzeszczam gał, tylko dyskretnie na ciebie zerkam. - oświadczyła.
-Naprawdę? Bo wyglądasz, jakby oczy miały ci zaraz wypaść z oczodołów. - syknęła Emma, wznawiając jedzenie.
Przez to całe wczorajsze zamieszanie zapomniała nawrzeszczeć na Rose za jej lekkomyślne zachowanie. Jednak jakoś gdy tak patrzyła na sztucznie obrażoną minę siostry, cały jej gniew znikał. Miały tylko siebie, nie licząc Jacka i jego rodziny i nie powinny się kłócić. Na myśl o Jacku Emma coś sobie uświadomiła. W jej głowie zaczął formować się pomysł, który wydawał się być sensowny w tej całej sytuacji. Nie mogły bowiem zostać w tym domu, bo Emma była prawie pewna, że ich wczorajsze krzyki przyciągną więcej Pożeraczy, a ona nie da rady ich wszystkich pokonać sama. Przez swój wczorajszy stan, rano czuła się naprawdę okropnie, więc nie dała rady odwiedzić Jacka. Wiedziała, że będzie się niepokoił, ale nic nie mogła na to poradzić.
Rose wstała od stołu i poszła do sypialni, pewnie po jakąś książkę Emmy. Nuciła coś pod nosem, a Emma patrząc na nią myślała o tym co by zrobiła, gdyby jej zabrakło. Rose była jej światełkiem pośród ciemności. Mimo, iż czasem denerwowała ją tak bardzo, że chciała wyrwać sobie wszystkie włosy, kochała ją najbardziej na świecie. Musiała zapewnić jej bezpieczeństwo.
Znów wróciła myślami do swojego pomysłu. Prawie na pewno Jack pozwoliłby jej i Rose u siebie zamieszkać przez kilka dni. Chris i Charlotte pewnie by się ucieszyli, a Sophie zawsze proponowała jej, by wpadała do nich razem z Rose . Emma zagryzła wargę, postanawiając spróbować. W końcu to tylko na kilka dni.
Rose wróciła do kuchni, trzymając w rękach jedną z książek siostry. Położyła ją na stole i podeszła do blatu, aby nalać sobie wody. Rose zawsze, gdy czytała, nalewała sobie czegoś do picia, z czego Emma zawsze się naśmiewała.
-Tylko nie zalej książki. - mruknęła Emma, a Rose odwróciła się do niej i przewróciła oczami.
-Wiem. Zrozumiałam za pierwszym razem, a i tak mówisz to zawsze, gdy postanawiam sobie poczytać. - burknęła Rose, a Emma uśmiechnęła się lekko.
-Naprawdę? - zapytała, a Rose wydęła usta z irytacji. Emma próbowała ukryć uśmiech, ale na próżno. Rose wyrzuciła ręce w powietrze i już miała odejść do ich sypialni, gdy Emma powiedziała:
-Pomyślałam, że może przeniosłybyśmy się do Jacka. - Rose zamrugała zaskoczona, a Emma ciągnęła. - Tylko na kilka dni. Wydaje mi się, że może się tu pojawić więcej Pożeraczy, a jeśli tak się stanie, to wolałabym, żeby nie było nas w pobliżu.
Rose usiadła naprzeciwko Emmy, a jej oczy błyszczały z podniecenia.
-Naprawdę, Em? Będziemy mieszkać u Jacka? - Emma pokiwała głową, a Rose pisnęła ze szczęścia. Emma popatrzyła na nią z uniesionymi brwiami.
-Co cię tak cieszy? Przecież mówię, że to tylko na kilka dni. - rzuciła, a Rose machnęła ręką, szczerząc się do niej radośnie.
-Normalnie nigdy byś czegoś takiego nie zaproponowała. - powiedziała, kiwając się na krześle. - O rany, tak się cieszę!
Emma wstała od stołu i podeszła do zlewu, wkładając do niego talerz. Włączyła wodę, jak zawsze zimną i zabrała się za zmywanie. Słyszała za sobą radosne nucenie Rose, co wywołało uśmiech na jej twarzy. Lubiła widzieć ją taką. Najwyraźniej Rose już zapomniała o Pożeraczu i o zdrowiu Emmy. Starsza siostra obejrzała się przez ramię, patrząc jak Rose otwiera książkę i z uśmiechem przerzuca kartki do zaznaczonej przez siebie strony, po czym kładzie brodę na dłoniach i zagłębia się w lekturze. Uśmiech nie schodził jej z ust, a oczy zdawały się błyszczeć. Emma chciała widzieć ją taką już zawsze.
Zakręciła wodę, dłonie wytarła o wystrzępioną ścierkę i wróciła do stołu.


* * *


-Rany, strasznie się guzdrzesz. - rzuciła Emma, patrząc jak siostra już trzeci raz biegnie do pokoju po jakąś rzecz. Emma nie przypuszczałaby nawet, że Rose ma tyle do spakowania. Ona sama wzięła tylko to co najpotrzebniejsze. - Szybciej, zaraz się ściemni.
Rose wypadła z pokoju, w pośpiechu zakładając plecak. Podbiegła do siostry i uśmiechnęła się do niej promiennie, chwytając za ramiączka plecaka. Emma prychnęła i ruszyła po schodach w dół, a siostra podążyła za nią. Emma zatrzymała się przy barykadzie i spojrzała na Rose, myśląc, czy to aby na pewno dobry pomysł.
-Gdy wyjdziemy na zewnątrz, masz się do mnie nie odzywać, jasne? Ani słowa. Po prostu idź za mną i postaraj się być cicho. - zarządziła, a Rose pokiwała z głową. Emma widziała w jej oczach podniecenie, ale też powagę i zrozumiała, że Rose na pewno wie co robi i jest na to gotowa.
Emma uśmiechnęła się do niej łagodnie i przeszła przez szczelinę. Słońce wisiało nisko na niebie, gdy wyszły na zewnątrz. Niedługo zapadnie zmrok, co może być problemem, pomyślała Emma. Powinnyśmy się spieszyć.
Rose właśnie odgarniała z twarzy włosy, które wiatr rzucił jej na twarz. Emma zobaczyła pod nimi szeroki uśmiech. Ciekawiło ją, dlaczego jej młodsza siostra tak się cieszy. Może i wyszła na zewnątrz, ale co w tym  było takiego niezwykłego?
-Nie rozumiem dlaczego tak się cieszysz. - rzuciła, patrząc na Rose w zadumie. Siostra ku jej zdumieniu, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a blask w jej oczach zdawał się być jaśniejszy od gwiazd.
-Racja. Ty nie zrozumiesz, bo jesteś strasznie przyziemna, Em. - powiedziała Rose, a Emma uniosła brwi w pytającym geście. Rose zachichotała cicho, jakby znała jakąś tajemnicę, o której Emma nie miała pojęcia.
Spojrzała w niebo, zamykając oczy i wzięła głęboki wdech. Powoli wypuściła powietrze z płuc i znów spojrzała na Emmę z uśmiechem błąkającym się na ustach.
-Ty widzisz ten świat codziennie, a ja nie. Wiem, że to dla mojego bezpieczeństwa, ale mimo wszystko to trochę smutne. Jednak teraz jestem strasznie szczęśliwa, że bierzesz mnie ze sobą i mogę to wszystko zobaczyć na własne oczy. Rany, to wszystko wydaje się być takie wielkie. - rozejrzała się dookoła, a Emma westchnęła.
-Możliwe, ale ciągle nie rozumiem, co jest w tym wszystkim takie wspaniałe. - mruknęła ruszając przed siebie. Rozglądała się na boki, ale wszędzie panował spokój i cisza. Było to trochę niepokojące, ale Emma zawsze była zaniepokojona, gdy tak było.
-Właśnie wszystko. - odparła Rose, a Emma z irytacją zauważyła, że siostra ignoruje jej rozkaz, by być cicho. W sumie mogła się tego spodziewać. - Wszystko jest wspaniałe. Ten chłodny wietrzyk, szkarłat nieba, ta cisza i spokój. Aż dziwne, że ty tego nie widzisz. To takie piękne.
Emma zatrzymała się gwałtownie, a Rose wpadła na nią i krzyknęła cicho, zaskoczona.
-Coś nie tak, Em? - zapytała, rozglądając się dookoła, w obawie, że siostra zauważyła zagrożenie.
-Nie ma w tym niczego pięknego. - szepnęła Emma, a Rose spojrzała na nią zaskoczona. - Nic nie wiesz, Rose. Nie rozumiesz. Żyjesz w swoim własnym świecie, w którym wszystko jest piękne. Ale to nie jest świat rzeczywisty. Tutaj nic nie jest wspaniałe. Ten świat jest przepełniony smutkiem i strachem. Nie porównuj swojego świata z tym, bo to dwa różne miejsca i nie mają ze sobą nic wspólnego.
Wiedziała, że nie powinna tego mówić, ale nie mogła się powstrzymać. Musiała wreszcie uświadomić jej, że nie żyje w idealnym świecie, pełnym miłości i dobroci. To było całkowite przeciwieństwo jej wymarzonego miejsca. Ruszyła przed siebie, a ciche westchnienie za jej plecami uświadomiło ją, że Rose idzie za nią.
-Mają wiele wspólnego. Ty po protu nie chcesz tego zobaczyć. - szepnęła cicho, tak, że Emma ledwo ją usłyszała. Zacisnęła dłonie w pięści, ale nie odpowiedziała. Nie miała już siły się kłócić.
Nagle stanęła jak wryta, a Rose znów na nią wpadła i znów krzyknęła zaskoczona.
-Rany, Em, ogarnij się wreszcie! Przez te twoje przystanki, zaraz nabawię się siniaków. - warknęła, masując się po czole. Emma nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się oniemiała przed siebie.
Były już tak blisko. Już widziała stary znak z czarnym symbolem. Jednak drogę do niego zagradzał im Pożeracz. Emma wyciągnęła pistolet z kabury i wycelowała w potwora, jedną ręką sięgając do tyłu i obejmując Rose. Jakim cudem on się tu znalazł? Przecież jeszcze przed chwilą go nie było. Emma była pewna, że jeszcze przed sekundą ulica przed nimi była pusta.
-Emma? Co się dzieje? - zapytała Rose, a do jej głosu wkradła się panika. Najwyraźniej zrozumiała, że coś jest nie tak. Zacisnęła dłoń na koszulce Emmy i wręcz wcisnęła się w plecy siostry. Emma myślała gorączkowo. Nie mogły uciec, bo Pożeracz na pewno by je dogonił, a do tego Rose tylko by ich spowalniała. Emma nie mogła walczyć, bo wtedy Rose zostałaby sama, a do tego nie mogła dopuścić. Mimo iż widziała tylko jednego Pożeracza, mogło być ich więcej. Serce waliło jej w piersi, a ręka trzymająca pistolet drżała lekko.
Pożeracz miał śnieżnobiałe włosy, ale na ich końcówkach zobaczyła czerwone plamki. Nie chciała wiedzieć, czym są. Potwór patrzył prosto na nie, ale nie ruszał się. To było dla Emmy najbardziej zaskakujące, bo normalnie potwór rzuciłby się na nie od razu, a ten wyglądał, jakby się im przyglądał. Nie spotkała się jeszcze z takim zachowaniem, dlatego nie była pewna co robić.
-Rose, przed nami jest Pożeracz. - szepnęła Emma, nie odwracając wzroku od potwora. Rose jęknęła, mocniej chwytając za koszulkę siostry. - Widzisz znak przed nami? Jest na nim czarny symbol. Wygląda trochę jak chiński znak. Widzisz?
Rose wychyliła się zza siostry i zesztywniała, gdy jej wzrok padł na Pożeracza. Już wcześniej widziała jednego, ale wtedy wiedziała, że Emma ją obroni, a teraz siostra wydawała się być całkowicie zagubiona.
-Skup się. Widzisz znak? - ponagliła, a Rose zmusiła się, by oderwać wzrok od Pożeracza. Za nim dostrzegła opisany znak. Pokiwała głową, a jej warga zadrżała. - Musisz do niego dotrzeć. Za nim jest skręt do wąskiej uliczki. Musisz iść nią do końca a potem przejść przez szczelinę w ścianie po lewej stronie. Zobaczysz drzwi i korbę. Teraz skup się, bo to musisz zapamiętać. Pociągnij za korbę dwa razy, odczekaj trzy sekundy i pociągnij jeszcze raz. Potem musisz doliczyć do czterdziestu pięciu i znów pociągnąć dwa razy. Zapamiętałaś? Dwa pociągnięcia, trzy sekundy, jedno pociągnięcie. Czterdzieści pięć sekund i dwa pociągnięcia. To bardzo ważne, Rose.
Rose pokręciła gwałtownie głową, bliska płaczu.
-Nie dam rady. Nie zapamiętam. - wykrztusiła, cała drżąc. Emma zaklęła, gdy Pożeracz poruszył się, jak wyrwany ze snu. Pokręcił gwałtownie głową, jak pies otrzepujący się z wody, po czym spojrzał na Emmę tymi przerażającymi oczami i uśmiechnął się szaleńczo.
-Musisz dotrzeć do drzwi. Tam będzie Jack, a on nam pomoże. Tylko zapamiętaj. Dwa pociągnięcia, trzy sekundy, jedno pociągnięcie. Czterdzieści pięć sekund, dwa pociągnięcia. Dasz radę. Nie pozwolę temu Pożeraczowi do ciebie dotrzeć. - powiedziała Emma, z trudem panując nad głosem.
Pożeracz ruszył w ich stronę, chwiejąc się na boki, jak pijany. Ale Emma wiedziała, że to tylko wstęp. Zaraz przyspieszy i wtedy będą musiały działać szybko.
-Rose, obiecuję, że nie pozwolę im cię skrzywdzić. - rzuciła Emma, a Rose zaszlochała głośno. Emma już myślała, że będzie musiała jakoś poradzić sobie z Rose za plecami, gdy siostra nagle puściła ją i odsunęła się o krok.
-Spróbuje. - szepnęła, drżącym głosem. Łzy płynęły po jej policzkach, mokrymi ścieżkami, a Emma dopiero teraz dostrzegła to, jaka jej siostra jest mała i krucha. Przecież to jeszcze dziecko. Rose przyciskała ręce do piersi, pociągając nosem, a jej całe ciało drżało. Oczy były szeroko otwarte, przerażone.
Emma nie mogła znieść tego widoku. Nie mogła znieść tych łez.
-Gdy dam ci znak, ruszaj. - rzuciła sztywno, patrząc na Pożeracza płonącymi oczami. Nienawidziła tego ohydnego potwora za to, że istniał. Za to, że spowodował, że jej siostra płacze, zamiast się śmiać. Zrobiła krok w przód, a Pożeracz wyszczerzył do niej zęby, jakby rzucał jej ciche wyzwanie.
-Teraz. - szepnęła Emma, zaczynając biec, a Rose pognała za nią, trzymając się bliżej ścian budynków. Pożeracz także ruszył, ale w kierunku młodszej z sióstr, lecz tuż przed nim wyrosła Emma, która zamachnęła się sztyletem i cięła go po twarzy. Potwór zachwiał się, a Emmie wydawało się, że dostrzegła w jego oczach zaskoczenie, choć było to przecież niemożliwe. Odskoczyła od niego i uniosła dłoń z pistoletem, lecz nie zdążyła wystrzelić, bo on już się poruszył.
Emma dostrzegła kątem oka, że Rose dobiega do znaku i to dodało jej otuchy. Może to wszystko dobrze się skończy, pomyślała akurat w momencie, gdy Pożeracz skoczył na nią i powalił ją na ziemię. Broń wypadła jej z ręki, a ona potoczyła się i rąbnęła o ścianę. Uderzenie wycisnęło jej powietrze z płuc. Wzięła urywany oddech i próbowała wstać, gdy poczuła na plecach ciężar. Pożeracz pochylił się nad nią, a jego cuchnący krwią oddech wywołał u niej mdłości.
Podniosła wzrok i nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Liczyła się tylko Rose, która właśnie docierała do znaku. Jednak to nie to wywołało u Emmy wstrząs, tylko ciemna postać stojąca na dachu budynku tuż nad Rose. Postać skoczyła w dół i wylądowała lekko, co dla normalnego człowieka byłoby niemożliwe. Pożeracz podniósł się z przysiadu i jednym szybkim ruchem znalazł się przy Rose.
Jej krzyk był jak sto igieł wbijających się w uszy Emmy. Pożeracz podniósł Rose jak szmacianą lalkę i rzucił nią o ścianę. Krzyk zamilkł, a ona osunęła się po ścianie i tam znieruchomiała. Emma krzyknęła jej imię, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Poderwała głowę do góry, tym samym uderzając z całej siły w twarz Pożeracza. Ten warknął, ale stoczył się z niej, a wtedy Emma poderwała się z miejsca i ruszyła biegiem w stronę drugiego potwora, który teraz stał nad Rose. Gdzieś przed sobą dostrzegła ruch i z zaułka po drugiej stronie ulicy wybiegł kolejny Pożeracz. Emma z paniką stwierdziła, że sama nie da im rady. Jednak teraz to nie miało znaczenia. Musiała zabrać stąd Rose, choćby miała wziąć ją na plecy i tak uciekać.
Nagle coś szarpnęło ją za nogę, przez co straciła równowagę i rąbnęła o ziemię. Pożeracz, którego wcześniej walnęła, szarpnął ją w tył, a ona rozorała sobie policzek na żwirze. Syknęła z bólu, ale kopnęła go, a gdy ten puścił ją z wrzaskiem, znów wznowiła bieg.
Pożeracz teraz pochylał się nad Rose, a ten który wybiegł z zaułku właśnie do nich podchodził, chwiejnym krokiem. Stwór, którego Emma kopnęła skoczył na nią, powalając ją znów na ziemię. Przygniótł ją własnym ciałem, tak, że nie mogła się ruszyć. Szarpała się, ale na próżno. Łzy płynęły po jej policzkach strumieniami, zostawiając po sobie mokre ścieżki.
Pożeracze pochylały się nad Rose, a potwór który przyciskał Emmę do ziemi, z niewiadomych powodów jeszcze jej nie skrzywdził, jakby chciał, żeby zobaczyła co się stanie z jej siostrą. Tak jakby z niej drwił. A ona wiedziała, co zaraz się stanie i nie chciała na to patrzeć. Nie mogła. Szarpnęła się, szlochając i wołając Rose, ale ta ciągle nie odpowiadała.
Pożeracz pochylił się nad nieprzytomną dziewczyną i Emma nawet stąd usłyszała, jak zatapia zęby w ciele jej siostry. Drugi zrobił to samo, a Emma mogła tylko krzyczeć. Z jej perspektywy Pożeracze wyglądały jak dzikie zwierzęta, które pochylają się nad zwierzyną, którą właśnie upolowały. Emma walnęła pięścią w ziemię z całej siły, ale ból był niczym w porównaniu z tym jak się czuła w środku.
Słyszała stąd mlaskanie, jakby wszystko inne zostało przyciszone, a pozostał tylko ten ohydny dźwięk. Wwiercał się w jej uszy i choć kręciła głową i krzyczała, nie mogła się go pozbyć. Nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc. A nawet jeśli ktoś był, pewnie ukrywał się, bezpiecznie w swoim domu. W ciele Emmy zawrzała wściekłość, na tych wszystkich cholernych ludzi, którzy nie mieli odwagi by stanąć do walki, którzy chowali się w cieniu licząc na ratunek ze strony innych. Jej nienawiść wrzała w niej jak ogień.
Emma wrzasnęła na całe gardło, a w tym krzyku były zawarte wszystkie emocje, które nią miotały. Nienawiść. Wściekłość. Strach. Ból. Bezradność. Nawet Pożeracze, które właśnie zabijały Rose, podniosły głowy i spojrzały na nią czarnymi oczami. Tylko ich czerwone tęczówki błyszczały na tle zachodzącego słońca. Złość zawrzała w niej jeszcze mocniej. Dostrzegła pistolet leżący jakieś trzy metry od niej. Gdyby tylko udało się jej go dosięgnąć.
Zaczęła się szamotać, a Pożeracz podniósł się tak, że teraz siedział jej na nogach, ale to wystarczyło. Emma podniosła się i z impetem uderzyła go w twarz. Spadł z niej, a ona od razu doskoczyła do pistoletu i okręciła się w miejscu. Strzeliła trzy razy, celnie. Pożeracz znieruchomiał na ziemi, lecz ona wiedziała, że to nie wystarczy, żeby go zabić. Jednak nie miała czasu, więc odwróciła się i ruszyła biegiem w stronę dwóch Pożeraczy. W biegu podniosła sztylet, który nie wiadomo kiedy wypadł jej z ręki. Łzy płynęły jej po policzkach, jakby miała ich niewyczerpany zapas. Mimo iż szlochała, gdy wymierzyła do Pożeraczy, jej ręka ani drgnęła.
Nacisnęła spust, a pocisk trafił jednego w ramię. Emma zaklęła i strzeliła znowu, lecz Pożeracze już zdążyły wstać i teraz ruszyły na nią. Były tak szybkie, że wyglądały jak rozmazane plamy. W normalnej sytuacji Emma byłaby przerażona, ale nie teraz. Nie teraz, gdy jakiś metr od niej leżało ciało jej siostry. Czas jakby stanął w miejscu, a Pożeracze zamarły w biegu. Emma patrzyła z niedowierzaniem na coś, co kiedyś było jej siostrą. Widziała ten widok już kiedyś, gdy w wieku siedmiu lat wyszła z ukrycia i zobaczyła martwych rodziców. Wyglądali wtedy jak padlina. Rozszarpane ciało, pełno krwi. Tak kiedyś wyglądali rodzice Emmy, a teraz Rose. Na ten widok poczuła w sobie jakąś dziwną pustkę. Jakby martwa twarz siostry, jej puste oczy pozbawiły Emmę wszystkich wspomnień, emocji, a zostawiły tylko pustą skorupę.
Emma odwróciła wzrok i w otępieniu patrzyła, jak Pożeracz się na nią rzuca. Te czarne oczy pozbawione jakichkolwiek uczuć. Czerwone tęczówki wpatrzone w nią i twarz umazana krwią jej siostry. Emma pomyślała, że to nic złego teraz zginąć. Chroniła Rose przez tak długi czas. Wydawało jej się, że jej siostra była szczęśliwa. Przypomniała sobie jej uśmiech, który świecił jak słońce. A później jej zmasakrowaną twarz, świeży obraz, który jako jedyny pozostał w jej umyśle. To nie tak miało się skończyć, pomyślała ze łzami spływającymi po policzkach. To nie było fair. Skoro niewinna dziewczynka umarła, to jakie prawo by żyć miała ona? Zamknęła oczy, czekając na koniec.
"Emma."
Otworzyła szeroko oczy, a jej ręka automatycznie wykonała zamach, tym samym przecinając Pożeraczowi po gardle. Odsunęła się, a potwór runął na ziemię i znieruchomiał. Drugi właśnie na nią skakał, więc obróciła się i wycelowała do niego z pistoletu i wystrzeliła. Z powodu bliskiej odległości, trafiła idealnie w głowę, a Pożeracz tak jak jego poprzednik runął do przodu.
W ciszy jaka nagle zaległa, Emma poczuła się niesamowicie samotna. Zadrżała, gdy chłodny wiatr zdmuchnął jej włosy z twarzy. Rozejrzała się nieprzytomna, a gdy jej wzrok padł na ciało siostry, coś w niej drgnęło. Tak jak przed chwilą nie czuła nic, zabijając Pożeracze, tak teraz uderzyły w nią wszystkie emocje, jakie wcześniej czuła. Zgięła się w pół, czując straszny ból brzucha. Zemdliło ją i zakręciło się w głowie. Zwymiotowała, a ból przeszył jej gardło. Wymiotowała długo, jakby jej ciało chciało pozbyć się wszystkich emocji. Gdy wreszcie się uspokoiła, otarła usta wierzchem dłoni, starając się nie patrzeć na ciało Rose. Czuła się okropnie, ale ból wewnętrzny jak i zewnętrzny rozjaśniał jej w głowie.
Teraz jednak wiedziała tylko jedno. Nie mogła tu zostać. Nie mogła patrzeć na to, co zostało z jej siostry. Znów poczuła mdłości i bolesne kłucie w sercu. Zaczerpnęła powietrza i odwróciła się. Nagle na dachu odległego budynku zobaczyła przykucniętego Pożeracza. Najwyraźniej przyciągnął go tu hałas. Albo zapach krwi. Emma zesztywniała, na te myśl.
Zacisnęła dłonie mocniej na nożu i pistolecie, czując jak znów wstępuje w nią złość. Nie pozwoli nikomu zbliżyć się do Rose. Obiecała jej to. Obiecała, że nie dopuści do niej żadnego Pożeracza. Łzy znów napłynęły jej do oczu, a ona ich nie powstrzymała. Chyba pierwszy raz w życiu nie była zła, że płyną. Ruszyła w stronę Pożeracza, a po chwili zaczęła biec. Nie miała już powodu do życia. Mogła umrzeć. Ale jeśli to już miało się stać, chciała wziąć ze sobą jak najwięcej tych potworów, które zabrały jej wszystko, co było dla niej ważne.
Teraz nie miała już nic do stracenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy