niedziela, 9 listopada 2014

Prolog

Rok 2012, Portland

Kobieta w białym kitlu biegła przez pusty korytarz, na którego ścianach co chwile migało czerwone światło ostrzegawcze, a wszędzie słychać było dźwięk syreny. Zdyszana dopadła drzwi do głównego pomieszczenia informatycznego i z niecierpliwością przyłożyła dłoń do czytnika, a później zdjęła okulary, by prześwietlono jej oko. Gdy w końcu mała lampka zaświeciła się na zielono, kobieta pchnęła drzwi i weszła do środka. 
Panował tam kompletny zamęt, ludzie biegali od komputera do komputera, a główny ekran świecił się na czerwono i co chwilę pokazywał wielki napis "NIEBEZPIECZEŃSTWO!". 
Kobieta rozejrzała się w poszukiwaniu doktora Swifta i już po chwili go zobaczyła. Stał przy jednym z komputerów i kłócił się o coś z kolesiem od ochrony. Kobieta podeszła do nich pośpiesznie. 
-Doktorze, co się... - zaczęła, ale on uniósł rękę, nie odrywając wzroku od gościa z ochrony. 
-Myśli pan, że ucieczka w czymś pomoże? Natychmiastowa ewakuacja nic nie da, niech pan to w końcu zrozumie. - warknął doktor, a gość z ochrony dotąd siedzący przy komputerze teraz wstał, kipiąc złością. 
-Nie mam zamiaru wystawiać moich ludzi na niebezpieczeństwo, doktorze. Odpowiadam za nich. - syknął, zabierając krótkofalówkę z biurka. Odwrócił się i ruszył do wyjścia, a doktor ruszył za nim. Kobieta pobiegła za nimi, poprawiając okulary na nosie. 
-Bez was ich nie powstrzymamy. Musi mi pan pomóc! - powiedział doktor, a koleś z ochrony zatrzymał się i odwrócił do niego. Stali teraz twarzą w twarz. 
-Niech się pan rozejrzy. Wszędzie panuje chaos, ludzie są przerażeni. A to tylko początek. Jeśli one uciekną, cały świat będzie w niebezpieczeństwie. Jeśli ten komunikat jest prawdą, będę potrzebny gdzie indziej. - wskazał na główny ekran, jednak gdy kobieta tam spojrzała, wciąż migało na nim ostrzeżenie o niebezpieczeństwie. - Trzymanie ich w sekrecie było bardzo złym pomysłem, doktorze Swift. 
-Tylko tutaj mogły przebywać. - syknął doktor. - Nie możemy pozwolić im się wydostać. Doskonale pan wie, co się stanie, jeśli wyjdą na powierzchnie. 
Mężczyzna spojrzał na niego smętnie. 
-Doktorze niech pan zrozumie, że nie mogę nic zrobić. Jest ich za dużo. To będzie rzeź. Nie walka, tylko jednostronna rzeź. Nie narażę na to moich ludzi. Będziemy z nimi walczyć na powierzchni. - odwrócił się i znów ruszył do wyjścia. - Przykro mi doktorze, ale to koniec. 
Zniknął za drzwiami, a dr. Swift kopnął w stojący obok komputera kosz na śmieci, a ten przewrócił się z hukiem, który został zagłuszony przez panujący dookoła harmider. Kobieta spojrzała na niego niepewnie.
-Doktorze? - zagadnęła, a on odwrócił się do niej zdyszany, jakby przebiegł kilka kilometrów. 
-Wybacz, Megan. Nie chciałem, byś była świadkiem tego wszystkiego. - mruknął. 
-Co się dzieje, doktorze? Dlaczego wszyscy tak panikują? - zapytała i musiała się odsunąć, bo zostałaby potrącona przez jakiegoś gościa, który przebiegł obok niej i już po chwili wypadł na główny korytarz, znikając jej z oczu. 
-Udało im się uwolnić. - szepnął doktor, a ona ledwo go usłyszała pośród tego hałasu. Otworzyła szeroko oczy.
-A..ale jak to "udało im się"? Przecież zabezpieczenia... Te wszystkie środki bezpieczeństwa... Ja.. jakim cudem?! - wrzasnęła, czując jak ogarnia ją panika. Doktor spojrzał na nią przelotnie, a ona zobaczyła w jego oczach strach. 
-Nie mam pojęcia. - mruknął. Usiadła, bo czuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa. 
-Przecież.. nie mogą uciec. To.. to będzie koniec ludzkości! - krzyknęła, wyobrażając sobie co się stanie, gdy uda im się wyjść na powierzchnie. 
-Wiem. Wiem przecież. - szepnął. Następnie podskoczył na dźwięk głuchego uderzenia gdzieś w oddali. Wszyscy na sali zamarli, nasłuchując. Najpierw panowała cisza, a potem dało się słyszeć głuche dudnienie. Kubek stojący na biurku zaczął podskakiwać, jakby kilka tysięcy stóp biegło w ich stronę. 
Wtem wszyscy zaczęli się pchać do drzwi awaryjnych, jednak te były zamknięte. Zaczęła się szamotanina, a Megan coś zrozumiała. Zostali zamknięci. Za głównymi drzwiami bowiem coraz głośniej zaczął rozbrzmiewać tupot stóp. 
Nagle doktor złapał Megan za ramiona i spojrzał na nią uważnie. 
-Musisz się ukryć. - powiedział, a ona otworzyła szeroko oczy. - Uczestniczyłaś w tym projekcie od początku i wiesz najwięcej. Kiedyś będziesz musiała przekazać tę wiedzę tym na powierzchni. 
Pokręciła stanowczo głową. 
-Skoro ta wiedza ma się przydać, to pan powinien się ukryć! Pan się im przyda! - krzyknęła zdesperowana. 
-To musisz być ty. - powaga w jego głosie ją uciszyła. - Liczę na ciebie. 
Powoli pokiwała głową. 
Warga zaczęła jej drżeć, ale łzy nie chciały popłynąć. Doktor pchnął ją w stronę szafy. Za nią był mały schron, o którym wiedzieli tylko ludzie uczestniczący w projekcie. Dało się go zamknąć tylko od wewnątrz, więc dostanie się do niego było niemal niemożliwe. Wadą takiego schronu była jednak możliwość zmieszczenia jednej osoby. 
Doktor wepchnął ją do środka. Na zewnątrz słychać było już wyraźne tupanie, a Megan przez chwilę się zdawało, że słyszy przyspieszony oddech biegnących w ich stronę potworów. 
-Musisz przeżyć, Megan. - powiedział doktor, gdy ona zasunęła już zasuwę od środka i spojrzała na niego przez małą szczelinę w ciężkich drzwiczkach. Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo on odwrócił się i zniknął z jej pola widzenia. 
Nie zdążyła doliczyć do dziesięciu, gdy z głównej sali dobiegł ją wrzask jej kolegów z pracy, którzy właśnie w tej chwili ginęli. Mimo to łzy nadal nie chciały wypłynąć z jej oczu. Skuliła się w kłębek, wsłuchując się w dzikie krzyki dobiegające z zewnątrz i modląc się o ciszę. 

4 komentarze:

  1. Świetnie się zapowiada! Pomysł bardzo ciekawy, a samo wykonanie po prostu powalające. Czekam na pierwszy rozdział z niecierpliwością~

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity, porostu prolog wyśmienity tyle się w nim dzieje :) Masz bardzo wielki talent, tylko jakby literki były ciut większe było by dobrze :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    http://zawsze-usmiechniete.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu... No powiem szczerze, wpadłam tutaj po to by zostawić spam, takie czasy. Jednak szablon mi się spodobał i miałam chwilkę, więc tak mówię, no dobra to chopsnę chociaż prolog.

    Od razu widzę, że to moje klimaty! Laboratoria, jakieś eksperymenty, stwory białe, sterylne korytarze? Wszędzie tajemnica i klimat żywcem wzięty "Z Archiwum X"? — To właśnie moje klimaty! Zaciekawiłaś mnie tym wstępem i mam zamiar zobaczyć co się stanie w kolejnych częściach. Czyżby świat był po apokalipsie? A może to tylko utajnione eksperymenty prowadzone przez grupę ludzi pod ziemią? Nono, jestem ciekawa.

    Masz fajny styl pisania, co od razu rzuca się w oczy. Nie robisz błędów w każdym zdaniu i chwała Ci za to! :D Jedyne co mnie drażni, to brak akapitów i minusy zamiast myślników. Wiesz, jeśli piszesz w wordzie to myślniki można ustawić, a po wklejeniu na panel bloga akapity zostają. :) Taka o rada ode mnie.

    Korzystając z okazji zapraszam do siebie. Czuję, że polubisz moją tematykę, bo wydaje się być troszkę zbliżona do Twojej. Wystarczy kliknąć — OCZY w OGNIU

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno. Chciałam dodać i zapomniałam. :D Co do tego schronu — na bank mogę się założyć, że ten doktorek też by się tam wcisnął, gdyby chciał! Ale fabuła to fabuła. :p Nie muszę chyba przetaczać argumentów wziętych po analizie kłody, na której leżała Rose w Titanicu. :D

      Usuń

Obserwatorzy